środa, 20 maja 2015

Rozdział 4 ~Co Ty taka mokra?~

       Doszłam na zbiórkę jako ostatnia. W zasadzie, to dobiegłam. Ustawiłam się w rzędzie, obok Natalii i stanęłam na baczność. Ania tylko na mnie spojrzała i nic nie powiedziała.
- ...jak już mówiłam, za pół godziny zaczynacie dyżury - mówiła dalej, a ja spojrzałam na otwierające się drzwi ośrodka, za jej plecami.
       Poczułam jak moje ciało się lekko napina. Po chwili zdałam sobie sprawę, że moje pięści są zaciśnięte i mokre. Rozluźniłam uścisk i otarłam je lekko o czerwone spodenki. Z budynku wyszedł Maciek, w swoim czerwonym stroju. Pochwycił mój wzrok i się lekko uśmiechnął, a potem coś powiedział bezgłośnie, ale nie mogłam zrozumieć o co mu chodzi.

       Pół godziny później stałam na pomoście, przy kąpielisku i obserwowałam wodę. To nasz pierwszy dzień dyżurów. Ja stałam na pomoście, Adam na plaży, a Piotr siedział na miejscu ratownika, półtora metra nad nami. Stoimy tu dopiero dziesięć minut, ale już chętnie bym stąd poszła. Usłyszałam krzyk, obróciłam się w kierunku, z którego dochodził. Ujrzałam chłopca, który machał rękami na wszystkie strony. Był w miejscu nie przeznaczonym do pływania, poza strefą strzeżoną. Zanurzył się w wodzie, po chwili znów był na powierzchni.

       Po chwili stania, skoczyłam do wody. Przedzierałam wodę z całych sił, lecz kiedy myślałam, że jestem już we właściwym miejscu - nikogo nie było.
- Filip! - krzyknęłam zduszonym głosem - Filip! - zorientowałam się, że płaczę.
Zanurkowałam pod wodę, była lekko mętna, lecz przejrzysta. Nikogo nie ujrzałam.

- Blanka, rusz się! - usłyszałam krzyk Piotra, który był po drugiej stronie pomostu i biegł w naszą stronę.
Stanęłam na drewnianą barierkę i skoczyłam.
Kiedy wydostałam się na powierzchnię, zabrałam lekki wdech i zaczęłam płynąć. Coraz szybciej.
- Pomocy - chłopak płakał. Podpłynęłam do niego, był pod wodą. Zanurzyłam się od razu i ujrzałam czarną plamę. Chwyciłam go i wynurzyłam się z nim na powierzchnię.
- Już, jesteś bezpieczny - powiedziałam głośno, aby mnie usłyszał. Chwyciłam go pod pachą, położyłam na mojej klatce piersiowej i zaczęłam płynąć na plecach do brzegu. Był nieprzytomny.
- Daj go tu - polecił Piotr i razem z Adamem go wyciągnęli na pomost. Piotr od razu zaczął sprawdzać, czy oddycha. Po chwili zaczął uciskać jego klatkę piersiową. Ludzie byli zgromadzeni w okół i obserwowali całą sytuację z przerażeniem.
- Łukaszku...- jakaś młoda kobieta podbiegła do chłopca i zaczęła szlochać. Oparłam się o pomost i wyskoczyłam do góry, mężczyzna około pięćdziesiątki pomógł mi wyjść na deski.
-...tak, dziesięcioletni chłopak, stracił czynności życiowe...- spojrzałam w bok, Adam rozmawiał przez telefon.
       Twarz chłopaka była blada, miał na sobie kąpielówki i okulary pod wodę na szyi. Na jego twarzy, jak i całym ciele znajdywały się małe kropelki wody. Piotr zrobił mu dwa wdechy, po czym Łukasz zaczął się krztusić. Piotr przechylił jego ciało lekko na bok i z jego ust wypłynęła stróżka wody. Pobiegłam po apteczkę i koc z siedzenia ratownika. Chwilę później chłopak, jak i ja byliśmy w okryciach ciepłych koców.
- Krwawisz...- Adam schylił się przede mną i obejrzał ranę. Spojrzałam na nogę, leciała z niej stróżka krwi. Miałam zdarte kolano. Dopiero, kiedy ujrzałam ranę, to zaczęła mnie piec, wcześniej tego nie poczułam.
- Musiałam się obedrzeć, kiedy wchodziłam - zastanawiałam się głośno.
       Adam wyciągnął z apteczki bandaż, gazę i wodę utlenioną. Polał nią moją ranę, przyłożył gazę i szybko zawinął w bandaż.
- Wystarczył plaster - powiedziałam i spojrzałam na chłopca.
      Siedział, oparty o barierkę, zawinięty w koc. Piotr się nim zajmował, a jego przerażona mama ciągle chodziła. Większość ludzi się rozeszła, kiedy Adam kazał się im odsunąć, lecz paru gapiów zostało.
- Niech się Pani spróbuję uspokoić, syn od razu zrobi się spokojniejszy - powiedziałam cicho i jak najbardziej miło, jak tylko umiałam do kobiety. Spojrzała na mnie wielkimi oczami.
- O, to Pani...- zrobiła wdech - Bardzo Pani dziękuję, nie wiem, co by się stało, gdyby nie to, że Pani go wydostała - znowu zaczęła szlochać.
- Już dobrze - usłyszałam koguty karetki.
     
       Kiedy Łukasz z matką odjechali ambulansem, zorientowałam się, że sama się trzepię. Ściągnęłam z siebie koc i odłożyłam na miejsce. Ludzie dalej się kąpali. Podeszłam do Piotra, który przywołał mnie ręką.
- Dobra robota - powiedział patrząc na wodę.
- Dziękuj...-nie zdążyłam dokończyć, ponieważ mi przerwał.
- Ale nie możesz się wąchać. Gdybyś skoczyła wcześniej, to może by wciąż oddychał - teraz już patrzył na mnie. Nie widziałam jego oczu, ponieważ miał okulary przeciwsłoneczne na nosie, ale po jego głosie mogłam poznać, że jest zły.
- Wiem...- odezwałam się po chwili zachrypniętym głosem.
- Idź się przebierz i wróć - wyciągnął krótkofalówkę z kieszeni - Przyślijcie kogoś na kąpielisko.
      Obróciłam się i ruszyłam w stronę bazy, gdzie minęłam się z Jankiem, który szedł w stronę kąpieliska.
- Co Ty taka mokra? - zatrzymał się, a ja go ominęłam i ruszyłam w stronę domków.

      Na wieczornym spotkaniu, zostaliśmy pochwaleni przez Pawła, razem z Adamem, za naszą pierwszą akcję. Adam był szczęśliwy, ale jednak ja ciągle myślałam, o tym co mi powiedział Piotr. Gdybym skoczyła wcześniej, to z tym chłopakiem, byłoby lepiej.
- I jak? - kiedy się rozchodziliśmy z bazy, podszedł do mnie Janek - Jestem z ciebie dumny - uśmiechnął się.
- Gdybym skoczyła wcześniej...to nic by się nie wydarzyło - utkwiłam wzrok w ziemi.
- Przecież, to nie twoja wina. On sam wypłynął na niestrzeżoną strefę, zresztą nic mu nie jest - powiedział zdezorientowany.
- Nie mówię o dzisiejszej sytuacji - spojrzałam na brata - Tylko o tej sprzed roku, a mianowicie o Filipie - teraz on spojrzał na ziemię.
- To także nie twoja wina - powiedział twardo.
- Gdybym się nie wygłupiała, gdybym wzięła na poważnie jego krzyki, to on by wciąż żył - łza spłynęła mi po policzku.

_____________________________________
Dzień dobry ;)
Z ręką już dobrze, także wracam do pisania.
Rozdział taki...taki ze śmietnika wyciągnięty, że tak powiem.
Nowy szablon, za co bardzo dziękuję World of graphic :*
Już duża część przeszłości Blanki się ujawnia, coś złego, z czym do tej pory się nie pogodziła.
Pewnie już wszystko sobie posklejaliście i macie całą historię.
A, no właśnie. To miało być zwykłe opowiadanie, aż nie napisałam pierwszego rozdziału.
Od tamtego czasu, ciągle za mną chodzi pewna myśl, którą chyba wdrożę w opowiadanie.
A mianowicie trochę fantastyki, może nawet nie trochę, bo dużo :)
Zresztą...sami zobaczycie :)
Karla


2 komentarze:

  1. Hej!
    Dopiero zaczełam czytać twojego bloga ale już mi się podoba i mam nadzieje, że pędziesz dalej pisać to opowiadanie :)
    Czekam na next
    Całuje
    Invicta

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka!
    Ekstra rozdział i bardzo się cieszę, że już odwiesiłaś bloga
    Czekam i pozdrawiam Marcela

    OdpowiedzUsuń